zaglądnął księżyc w pełni,
żeby dziewczynce miłej, dobrej,
czas trochę uprzyjemnić.
Dziewczynka wnet przetarła oczy
– witaj księżycu teraz tu,
och jak żeś mile mnie zaskoczył,
już układałam się do snu.
i wtedy okno otworzyła,
szybko by czar nie prysnął,
a księżyc spocił się troszeczkę,
nim oknem się przecisnął.
Dziewczynka wyciągnęła ciastka
a księżyc na fotelu siadł,
jednym się ciastkiem poczęstował
i pomrukiwał kiedy jadł.
A potem wyciągnęła lalki
i jedną księżycowi dała
i się oboje tak bawili,
że lala smacznie sobie spała.
Inne laleczki były cicho,
najciszej były same śpiące
a księżyc bawił się zającem,
że skacze po zielonej łące.
A potem księżyc sypał pyłem,
od okna aż po brzeg skakanki,
naraz się zima pojawiła,
dziewczynka wyciągnęła sanki.
I z wielkiej góry wnet zjeżdżali,
księżyc na sankach siedział z tyłu,
radośnie się oboje śmiali,
i księżyc sypał srebrnym pyłem.
Ach jakże długo się bawili,
księżyc rozsypał złoty pył,
i naraz zima wnet zniknęła,
pokój jak przedtem taki był.
Dziewczynce oczy się kleiły,
na buzi uśmiech szczęścia kwitł,
bawić się już nie miała siły,
księżyc otulił ją i znikł.