tak daleki a jednak tak bliski
gdy już będzie przechodził po łąkach,
niech woń kwiatów zabierz też wszystkich,
i rozsypie powoli w krąg siebie,
i z płatkami polecą w obłoki,
roześmiane, tańczące swobodne,
nieuchwytne dotykiem i wzrokiem.
Wtedy wierzby na chwilę zbudzone,
te najstarsze, tak często płaczące,
będą tulić w swe listki zmęczone,
tamtą łąką pachnące już słońce.
I uśmiechną się lekko przez chwilę,
potem spojrzą szczęśliwe i z dumą,
i nim we śnie zanurzą na nowo,
to ten raz tylko jeden zaszumią.