ściganą kulą i słowem złym
a zaraz potem upadającą
pomiędzy światem tamtym a tym.
Oczy myśliwych darły sukmany,
słońce patrzyło spomiędzy drzew,
ptaków wokoło nie było widać,
przeciągły, tkliwy dochodził śpiew.
Wtedy spostrzegłem wstała, pobiegła,
żaden z hałastry nie dostrzegł jej,
kiedy dzielili tę co przede mną.
ta sama w leśnej znikała mgle.