sunące wolno za czyimś snem,
doszły do ściany spękanej ciszą
i w nią stukały tak noc i dzień.
Aż ona drgnęła, chyląc swe czoło,
wokoło wielki słyszałem huk,
i tak powstała góra popiołu,
poza nią sterta stłuczonych słów.
Ktoś znaczył drogę piórem Feniksa,
wtedy wilgotny powstawał brzeg,
obok bogini stała celtycka,
maczając ręce w zgubionym śnie.
I naraz ciszę przerwało echo,
popiół zamienił się w ludzką dłoń,
słońce wyjrzało skądś bez pośpiechu,
głaszcząc przede mną jeziorną toń.