wtedy było słychać oddalające wolno kroki
w kałużach łez.
Dotykam dna dylematu, odtrącam spóźnioną ręką nachalną subtelność.
Cyniczny uśmiech jest już karykaturą
sam w sobie.
Oddala się chcąc zbrukać twoje łzy,
znów dobiegają kroki
mokre i prawdziwe.
To ty w całym swoim pięknie.