stała tęsknota, patrzyła w dal,
w ręku czerwoną miała różę,
na szyi lekki, biały szal.
Jakby utkany z pocałunków,
jakby utkany z czułych słów,
jakby od serca z podarunków
i jakby z kilku kwiatów bzu.
Długą ma suknie, popielatą
a na niej jeden tylko wzór,
zwiędniętych wokół pięknych kwiatów,
poniżej pereł białych sznur.
I naraz przeszła kilka kroków,
stąpając mokro, idąc w sen,
stanęła jeszcze gdzieś w półmroku,
a przy niej nowy wstawał dzień.