głodne się skryją z echem dnia
i przejmującą pieśń zanucą
aż z oka pierwsza spłynie łza.
Kamienną drogą cierni pełną,
idziesz i gubisz już swój krok,
serce okrywa twe nadzieja,
oczy spowija gęsty mrok.
I niepotrzebnie poraniona,
znajomy w dali widzisz brzeg,
lecz ust twych skrywa go zasłona,
zimnych jakoby płatków śnieg.
Wstydliwym gestem, blaskiem oczu,
budzisz beztroski nowy dzień,
jeśli był smutek to się skończył
i tylko chłodnym został cień.