Ty puchu marny
wietrzna istoto
Drżysz spazmatycznie
przed klimatem zarannym
żal patrzeć na drgawki
przed deszczu łzami
Oh! szkoda mi
głazie zlodowaciały
betonowe serce Cie dławi
wycinanko z kartki
Chłodny wietrze monsunowy
o humorzastych wywodach
Uwielbiasz krzyczeć
talerzami nawet piorunami
miotać
By po kilku dniach,
tygodniach, miesiącach
słońca ciepłym uśmiechem
ucałować
Zmysłowym słowika głosem przywitać
rozkoszą pod zimną kołderką puchu
Oh! co za szkoda
gdy giniesz w roztopach
wtapiając się w krajobraz
jak woda