słońce w okno twe puka,
jeszcze śnieg jest na ziemi,
jeszcze gdzieniegdzie plucha.
Ptaki zimą zmęczone
spoglądają ciekawe
w sennych siedząc koronach
wypatrują już trawy.
Wiatr przenosi gdzieś liście
śpiące i zapomniane,
połączone, złociste,
tak jakby zakochane.
Łąki wciąż potargane
mgła łaskawie okryła,
chcą być kwieciem usłane
by nie zerkać wstydliwie.
Sarny szosę przecięły,
przystanęły na chwilę,
choć spokoju łaknęły
znów uciekły myśliwym.