o skamieniałej apatii
z wyciągniętym szczudłem
co zastygł poszukując bratni
nie myśli atakować
nikogo nie broni- obserwuje stale
stoi jedną nogą nad przepaścią
upadłych marzeń
skamieniały sercem
jedną pozą- sięga w głębie
o szacie szczerozłotej
gdzie siadają co dzień gołębie
A nawet byłem malarzem
co dorastał- Nad Niemnem
nie dostrzegał ideału wstęgi
gdy dzięcieliny pałały . . .
doprowadził do upadku
opuszczając majątek i wieś
Nimfę drzewną co nuci pieśń
zostawił samą pośród drzew
Zamknął drzwi percepcji
spoglądaniem tylko żył
chciał innym być
niż był . . .
I być mogę wieszczem
co pisał o miłości błędzie
lecz z perspektywy moralnej czasu
jestem niepełnosprawnym dzieckiem
co uśmiecha się przez ból
by pomocną dłoń wyciągnąć
zaopiekować się
by wstać mógł . . .