jak na latającym dywanie
wtem wleciał w nieznany las
Gdzież jestem? zadał pytanie
Odpowiada Brzoza:
Tu gdzie ziemia
pod korzeniem się chowa
A matka pragnie
swego syna oddać . . .
Wiatr ze zdziwieniem:
Nigdym nie był w takim miejscu
ciemno zewsząd i groźnie
Zapach gliny- postrach deszczu
nawet Słowik zastygł w odzie . . .
Nagle jazgot skądś dobiega
tak krzyczą przez szum drzewa:
Razem młodzi przyjaciele
w szczęściu wszystkiego
są wszystkich cele,
Razem złączmy swe korzenie !
Stara zgoła sosna
co ze szkiełkiem
w dal spogląda
rozplątała węzeł:
Ja chcę sama zostać !
Mi tu dobrze, bez zmian lepiej
na stare lata spokój- gdzie się krzątać ...
stare już są me korzenie, ah! Jak ciepię !
Zachłysnęła się goryczą
co płynęła z wiatrem
Zachłysnęła się spaliną
jedności nie było . . .
- Znowu sam zostałem
pośród tłumów zgliszczy
wszystko już umarło
tylko Słowik proroczo piszczy:
Byłem wolnym kiedyś, w naszym lesie
A jedności nie było na świecie
Bo pierwiastek złości ciążył
bo ołowiu coraz więcej
i ostatnim tchem wykrzyknął:
Nie byłoż jedności na świecie
i nigdy jej nie dosięgniecie . . .
A wiatr odfrunął dywanem
z pieśnią głośną nad ranem
"Gloria Victis o siostry i bracia
Gloria victis ta pamięć jednością zbrata
Każdego z osobna po latach "