szanse jedyną na zdobycie zasługi
Daj namiętności której śniąc łakniesz
bym spojrzał godnie przez szyby białe smugi
Dam Ci ja różę- Jezusowy krzew cierni
co na moment zachwyci, by uschnąć z goryczy
Smętnie stojąc w dzbanku- wisi jak na krzyżu
Ku pokrzepieniu miłość i ogień z Prometejskiego kaprysu
A ja ? Wolny od długu i winy
głowę zwieszam niemy
Bo grzeszę, gdy Cię rozbieram
Drżę z tęsknotą- czas mi Cię zabiera
całując dłoń swej sługi
szukam zasługi
Nie jesteśmy z tej samej gliny
Nie! Łza soli może nas zbliżyć?
Ten niepożądany akt wzruszenia
Bez woli a z głosu sumienia
Tylko wiary mógłbym chcieć od życia
Bóg dał by sytuację do jej zdobycia
Jednak doczesności swoboda to ohyda
Sprawia że łkam jak hipokryta . . .
Pozwól więc tuszyć na znak pokory
Iż serce gościnnie zdołam w czas otworzyć
I niech ptaki drzewa i betony
Niosą lament, który pozwoli tworzyć
całując dłoń swej sługi
szukam zasługi