Niech spadnie! Niech skróci, cóż zostanie po mnie ?
Niech ta metaliczna żyleta, brzytwą na przestrzał błyszcząca
Przetnie kark, przeniknie i wniknie, galopując w strzemionach
Schylę! Bom liściem suchym kształtnym spadającym z drzewa
tłamsząc niesiony nad lecącym pędem, świstem głuchym, niezliczony jeden z wiela
Zniżę bo unosi się parą zakręcaną w sobie pełen zniewag
Okrzyk! Klęskę zwieszczający kosą śmierci przedarł . . .
Schylając w tym zatrzymanym spadającym ziarnem piasku
nie mogę złapać oddechu, nie czuję woni ni swędu
Głowę kładąc na pieńku, jam ciosem wymierzonym w ścianę
co z głuchym trzaskiem odbija przeszywa i łamie- przeklinając losy marne
Nie mogę . . . Tsunami nadchodzi pulsem w pędzie
fala agresji .. . walki nieugiętej ...................................
...............................................................................
grzmot błysną, dzwon zabił to już tylko przeszłość
fala agresji spełzła cieczą brodzącą w rdzy po kanałach . . .
kanalizacji
gdzie deszcz błotem przybiera kształt papki ...