śmiejesz się z dala,
tamta polana jeszcze gorąca
szeptem usłana
i twoje oczy na mnie patrzące
tą błogą chwilą
i pocałunek ten nasz ostatni
dotyk motyla
Suche gałęzie kaleczą dłonie,
noc las spowiła,
dalej samotne ognisko płonie
płonie niczyje
Będzie się palić tak aż do świtu
dając schronienie
i nim zagaśnie to raz rozbłyśnie
ponad wspomnienie