Próbowałem obrazy malować
Układać melodię
Nawet filmy nagrywać
Lecz nic mi takiego nie wychodzi
Nic nie ukaże tych moich uczuć
Malowidła wychodzą jak stos połamanych gałęzi
Filmy jak widok pijaka pod nocnym sklepem
A muzyka jak odgłos zarzynanych świń
Tylko tych kilka słów coś wyraża
Nie jest łatwo tak pokazać
Co serce czuje co boli
Nie jest łatwo napisać też
Bo czasem trzeba zobaczyć
Więc tak sobie
Gdy malować nie umiem
Zawieszam obraz w kąciku oka
I tak gdy melodia mi się nie układa
Puszczam cicho nut kilka lokalnego radia
A zamiast nagrywania filmu
Właczam na ekran przed sobą liczne gify
Zapełnia się więc całość z tym wszystkim
Układa myśli i uczucia na słowa zamienia
W kilku barwach powstają wyrazy
I każdy nowy tekst opublikowany roboczy
Zawsze do tej poprawki
I dobrze cieszę się
Bo mogę dopisywać wciąż
Aż stanie się owocem dojrzałym
Czasem tak jak z przemijaniem
Zniekształcają się poprzednie nagle zdania
W inny schemat nadając zamieszanie
Emblemat niezrozumienia
W rytmie tej układanki
Od rana do wieczora
Tkwię i pracuję
Kończę i nieskończone zaczynam od nowa
Nie nadążam czasem w tej całej machinie
Jakby prześwietlić mój mózg i nadać barwy
Obszarom aktywnym to wyjdzie pewnie
Tęczowy pejzaż kolorów z przewagą
Mrugającej szarozłocistej mgły
Raz to po lewej
A raz po prawej stronie
W tym całym szaleństwie życia
Bo pisząc żyję
Zapominam o jednym
O Tobie - siedzisz skulona w kącie
Wypatrujesz porannego słońca
Może wstanie i zapomnie
Może spojrzy na mnie?
I wypatrujesz nocy
Może przed snem dobranoc
Z pocałunkiem
Czule powie?
Daremnie
Mnie już nie ma
Jestem tylko w tej kolizji
Wspomnień
Tęsknoty
Czy mojej
Czy Twojej
Nie wiem
Ale daleko
I widzę tylko
Zarysy
I słyszę tylko
Szumy
Szkoda czekać