fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

mauricjo

Dołączył:2006-06-12 20:35:21

Miasto:brak

Wiek:brak

zainteresowania

literatura , wszystko co rosyjskie, historia, etnologia, muzyka klasyczna

kilka słów o mnie

22 lata, pochodzenie huculsko-żydowskie, student stosunków międzynarodowych i hebraistyki (od października 2007) na UAM, poznaniak. Pracuje nad debiutanckim tomikiem poezji , napisał powieść Intimissimi. Aktualnie pracuje nad swoją drugą powieścią "Diabeł światem kołysze" Miłośnik Wschodu, legend , kobiet , dobrej kuchni i literatury.

statystyki utworu

Średnia ocen: 0

Głosów: 0

Komentarzy: 0

statistics
A A A

0

Intimissimi Rozdział XVIIutwór dnia

Autor:mauricjokomentarz Kategoria:Inne Dodano:2006-08-13 08:56:48Czytano:230 razy
Głosów: 0
Gustaw... Był prawdziwą gwiazdą Rodziny, jak sami siebie nazywaliśmy.<br />
Rankiem kompozytor, po południu dyrygent, wieczorem pianista. Wizjoner. Zawsze, kiedy rozmawiałem z nim o jego muzyce powtarzał mi : Pamiętaj! Mój czas dopiero nadejdzie. <br />
Mam nadzieję, że świadomość tych słów stanowi dla niego jakieś pocieszenie, ponieważ za życia nie będzie w stanie potwierdzić ich prawdziwości .<br />
Odróżniało go od nas to, że był o wiele bardziej ascetyczny i zdeterminowany w tym co robi.<br />
Członkowie jego orkiestry mówili, że nigdy nie opuścił próby, nigdy nawet się na nią nie spóźnił. Po prostu stawał za dyrygenckim pulpitem, i w tym momencie istniała tylko muzyka.<br />
Zawsze wydawało mi się, że Gustaw traktuje nas wszystkich z przymrużeniem oka, niezupełnie serio.<br />
<br />
Odszedłem w głąb sali, by porozmawiać z Mileną, a może i uciec od natrętnego Wardy.<br />
Czułem, że gram, że obiema nogami twardo stoję na tej kiczowatej scenie, tu , na Działowej, u Princea. Te ozdobniki, wywoływanie nastroju , te orchidee i metempsychozy ,Upaniszady i Djarumy ,złoto i blichtr. Co jest za tą kurtyną? Grupka idiotów, popaprańców, proroków , nikomu niepotrzebnych Mesjaszy? Stos gnijących kości? Kim jesteśmy?<br />
<br />
Pojawił się Gustaw. Bardzo cicho, nawet nie słyszałem dzwonka. Wszedł niepewnym ,ale miarowym krokiem, mrużąc oczy. Jego szczupła, opalona i poprzecinana zmarszczkami twarz jaśniała dla mnie w blasku świec niczym ostatnia nadzieja. Wiedziałem, czułem to pod skórą, że to jest prawdziwy artysta. Najprawdziwszy. Jedyny. Gustaw nie szukał rozgłosu. <br />
Powitał Princea skinieniem głowy, oddał płaszcz służącemu , i usiadł przy stole.<br />
<br />
- Ależ z niego gbur, nawet się ze mną nie przywitał! wtrąciła Milena, nachylając się nad moim uchem. Ciepło bijące z jej ust przyprawiało mnie o drżenie, ale słowa mnie zdziwiły.<br />
<br />
- Przestań szepnąłem. On poprostu taki jest. Wydaje mi się, że nie ma w tym pozy. <br />
<br />
<br />
- Czy ja wiem... upierała się Milena, popijając drinka<br />
<br />
- Naprawdę! Zobacz- ty piszesz swoje kaligramy, ja wiersze i opowiadania, i robimy wszystko, aby się wybić, wypromować, co samo w sobie narzuca nam pozę i przesadną wiarę w to, co robimy. Sami, automatycznie tworzymy własną legendę.<br />
A Gustaw? On wierzy, że wszystko, co chciał powiedzieć światu jest zawarte tylko w jego muzyce{Kątem oka dostrzegłem Wardę rozmawiającego z Princem w rogu salonu}. Wierzy, i co dziwniejsze, zdaje się być spokojny. Zachowuje przy tym godność, nikogo nie prosząc o nic...<br />
<br />
- ...i chodząc przez to w starym garniturze! w ciemności zobaczyłem jej połyskujące w uśmiechu białe zęby<br />
<br />
Tymczasem wszyscy zgromadzili się wokół fortepianu, gdzie stał Gustaw.<br />
Usadowił przy nim, zupełnie, jak gdyby zasiadał do obierania truskawek. Jego ostre rysy zdawały się być jeszcze bardziej wyraziste. Dłonie nerwowo próbowały dźwięków, uderzając w coraz to nowe klawisze, wydobywając tony na przemian niskie i wysokie.<br />
Wreszcie zaczął grać. Za moimi plecami cichły ostatnie szmery, wszyscy zebrali się w koło, zapalono więcej świateł. Gustaw uderzył w klawisze. Bezwiednie zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie wielką rzekę, płynącą z ogromną siłą i nawadniającą pola, pełne czarnej ziemi. Tyle, że ziemi już nie było, lecz tylko czerń.<br />
Po chwili wydawało mi się, że nie ma już czerni, tylko błękit rzeki, ale z każdym powrotem tematu utworu ona wracała, gęsta jak bita śmietana i łagodna jak atłas. Zalewała mnie.<br />
Ale nie była to czerń bólu. Nagle zobaczyłem żółć, najbardziej jaskrawą, jaką tylko mogłem sobie wyobrazić, miarowo wyciskaną z pól przez słońce. I oto w mojej wizji pojawiła się Marina, której tak długo szukałem w pamięci. Nie miała twarzy, była tylko melodią.<br />
-Spójrz na mnie, pomóż mi rękę na czole, o tak. Zimno mi, nie odchodź, nie przestawaj Być.<br />
O utracone symbole, soczyste owoce , których nie dane mi będzie spożywać!<br />
Tyle bzdur, tyle głupot, a przecież tyle piękna i uniesień, które niby rośliny rosną gdzieś głęboko we mnie i nikt nie może ich wyrwać. Czy jestem Prorokiem, i jeśli tak, to gdzie moja Niniwa, w której będę nauczał?<br />
Gustaw grał dalej, jakby nie zgadzając się na piękno łamał nuty, zawieszał je w przestrzeni i odwracał. Niedostrzegalna harmonia spływała spod jego świętych palców.<br />
Jak wielką miałem potrzebę wtulić się teraz w ramiona Mileny, ukryć się w nich!<br />
Spojrzałem na nią, siedzącą wśród innych kobiet. Jej wzrok uciekł w pozaprzestrzeń, a między oczyma pojawiła się nikła zmarszczka. Była zasłuchana w muzykę ni mniej, ni bardziej od innych. Wyobraziłem sobie, jak przytulam ją, szepcę coś do ucha, patrzę jej prosto w oczy. Tak bardzo potrzebuję dotyku. Nie, to się nie stanie. Tylko wtedy, tamtej nocy przed jej bezsensowną ucieczką do Świdnika, teraz już nie. Tamtej nocy była dla mnie Milką, teraz i na zawsze będzie już Mileną. <br />
Ręce Gustawa muskały klawiaturę coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie zakończyły swe panowanie nad umysłami nas wszystkich, kończąc sonatę triumfalnym powrotem głównego motywu.<br />
<br />
- Zwycięstwo... wyszeptał Prince, który ni stąd ni zowąd pojawił się przy moim ramieniu<br />
<br />
Wszyscy byli zbyt poruszeni, żeby nagrodzić Gustawa oklaskami. On nie dbał o nie zupełnie. Odszedł od pianina, czule gładząc klawisze, bezceremonialnie je zamknął, podszedł do stołu, i zaczął nakładać sobie pierożki na talerz. Teraz istniało dla niego tylko jedzenie.<br />
<br />
Zmęczonym wzrokiem rozejrzałem się po sali i zauważyłem, że Karolina wylądowała na kolanach Princea, który, ruchliwy jak zwykle, tym razem znajdował się w przeciwległym końcu sali.<br />
<br />
- C'est l'artiste de dragonade! zaśmiała się Rachel<br />
<br />
- Pour faire dragonade ne faut pas etre l'atriste - odpowiedziałem jej z ironią.<br />
<br />
<br />
Nie lubiłem tej dziewczyny zbyt pełnych kształtów i zbyt płaskich dowcipów{Choć biust też miała w zasadzie płaski, z racji czego Milena nazywała ją naleśnikiem}.<br />
Zawsze wydawało mi się, że Rachel znalazła się w Rodzinie tylko jako element egzotyki, i żywy przykład naszego obłędnego filosemityzmu. Być może, poza imieniem, nie miała w sobie więcej krwi żydowskiej, niż na przykład ja.<br />
<br />
Zegar wybijał późne nocne godziny, my wszyscy zebrani u Princea pompowaliśmy w siebie najbardziej wyszukane alkohole, wykorzystywaliśmy tę możliwość, aby wznieść się ponad radość i ponad smutek. Niestety, bezwiednie stanęliśmy twarzą w twarz z naszą własną pozą, naszą własną obłudą. Dziewczynom zaczął rozmazywać się makijaż, facetom gniotły się garnitury. Z drugiej strony muzyka Gustawa dała nam nadzieję, a być może pokazała drogę.<br />
To od nas zależy, czy okażemy się godni nią pójść.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją