samotnej rzeźbie spływała łza,
jakby tęskniła, jakby coś chciała
chociaż w marmurze zaklęta trwa.
Z laleczką w rączce swobodnym krokiem
pragnie otworzyć muzeum drzwi
i spojrzeć wokół szczęśliwym wzrokiem,
chociaż zaklęta w posąg wciąż tkwi.
Łza marmurowa ciężko spłynęła
a za nią druga, trzecia i znów,
usta rozwarła w niemym cierpieniu,
później zastygła w tęsknocie słów.
Księżyc usłyszał rozpacz zaklętą,
spłynął z promieniem by zrzucić czar,
w swoim promieniu pył złoty sypał
by cofnąć rozpacz, by cofnąć żal.
Rzeźba uniosła wysoko ręce,
radości wielkiej spływały łzy,
odczarowana trwała w podzięce,
gdy marmur spadał wstawały sny.
Oto dziewczynka w muzeum stała,
oto zaczęło już świtać,
na świat wybiegła w białej sukience,
świat sercem pobiegła powitać.