Wyciąga do mnie swą zwiewną dłoń,
– Powędruj ze mną nocą tą ciemną
gdzie pachną fiołki, konwalii woń.
Podaję rękę
Tak delikatnie rękę ujmuje,
wznosi do góry, czule całuje,
pod nami pachną białe bzy
a nie to miłość tak pachniesz ty.
Lecimy
Na białej chmurze miłość spełniona
znów mnie przenosi w konwalii woń,
przez chwilę jakby roztargniona,
na pożegnanie podaje dłoń.
– Nie odchodź
– A gdy powrócę to mnie nie poznasz,
chyba że wspomnisz jak pachną bzy
i wtedy dotkniesz ręki mej czule
i szeptem spytasz: Miłość to ty?
To ja odpowie i pozostanie.