By poskładać emocje dnia
Do tego kufra schować
By nie wchodziły w sny
Od poranka niespokojny wiatr
I drażniące niezdecydowane słońce
Taki z rana falstart mały
Reszta to już formalność
Niesmakowały grilowe przysmaki
Zgorzkniała twarz dołączyła urokowi
Popołudniowy niezdany kolejny egzamin
W starciu z myślami
Mozart na uspokojenie i rozdrażnienie teraz
Przygrywa aż dopisuję do nut słowa swoje
Przekształcając na swój sposób
Treść tych dzieł wręcz doskonałych
I chociaż ten styl mi nie jest do serca
Wzbudza jedynie psychologię wyższą
To jednak dzisiaj jakby lekarstwem
Wzmacnia zakopane myśli i wyobraźnie
Muzyką czytam z dodatkiem opery życia
Dodaje śpiew każde wspomnienie
A szelest nocy zza okna i ciemność
Tworzy mi tło na moje westchnienia
Gdy w ten sposób świat sobie oglądam
Ten mój drobny nic nieznaczący
Odkrywam na nowo stare karty
I odczytuję zapiski czynów innym zwierciadłem
Wystarczy ten cały zgiełk jaki mam w głowie
I cieszą mnie moje kształty na każde zdarzenie
W ten inny sposób sobie przedstawiam
Wszystko co mam i co się dzieje
Rodzi mi myśl i z myślą kolejną się układa
W takim jakby troche kole bez wyjścia
Lecz gdy mijam znowu niby to samo
To jednak w innej bardziej skomplikowanej postaci