To iść bez celu leśną drogą
A raczej przebijać się przez zarośla
Największej puszczy w Polsce
Po drodze spotykając dziwne drzewa
Każdemu nadając imię adekwatne
Wariant drugi
Iść posłuchać zgiełku miejskiego
Zobaczyć kolejny szyderczy uśmiech
Ludzi przechodzących obok miejskiego grajka
I starego pijaka zbierającego
Na kolejną flaszkę przedłużającą życie
Wariant trzeci
Odwiedzić uroki śmierdzącej knajpy
Gdzie barmanki bezwstydnie bujają cyckami
I wystawiają dupcię na poklepywanie
Śmierdzącym papierosami i żłopiącym naste piwo
Filozoficznym chłopom z powiedzonkami
Wariant czwarty
Iść spać w nadzeii że szare dni zamienią się w sny
A kolorowe cudowne sny zastąpią realia
Naiwnie i bez wysiłku rozłożony na łożu
Bujający z zamkniętymi oczyma jednak otwartymi
Na swój sposób nieśpiąco przy rozmowie ze sobą
......
A może po prostu poddam się znowu wołaniu serca
I nie będę szukał doznań i wrażeń żadnych odpowiedzi
Ani zapierał się przed komplementami pięknej kobiety
Która namawia mnie właśnie na miłość i kochanie
Po prostu oddać się bez reszty temu co mnie już nie raz zgubiło...