a włosy w słońcu lśniły,
kremową suknię wiatr rozwiewał
i oczy tęsknie patrzyły.
Usta spierzchnięte wilgotniały
nieśmiałym pragnieniem czułości,
suknia już drżała delikatnie
wspomnieniem namiętności.
Wolno się kwiaty rozchyliły
– róży białej zasłona,
oczy znów w oczy popatrzyły,
znowu są on i ona.
Ciała się teraz nasycały,
dotykiem, szeptem radosnym
przylgnęły mocno, niecierpliwie
spragnione nagiej bliskości.
Pieszczotą palców rozbierana
piękno ukazywała,
bezbrzeżną miłość, pożądanie,
spojrzenie czułe, śmiałe.
Biała zasłona z kwiatów róży
lekko się kołysała
aż w mgielny puch się przemieniła,
zniknęła, zapachniała.