która odbyć się miała
a gdy wreszcie dobiegłem,
to godzinę czekałem.
Wreszcie Basia przychodzi,
mówi słodko – kochanie
a ja stoję z nadzieją,
że buziaka dostanę.
Kelner menu podaje,
forsy starczy? Obliczam,
Basia daje buziaka,
ale tylko w policzek...
Więc za koło się chwytam
a tym kołem są róże,
Basi wręczam je mówiąc,
– nie chcą czekać już dłużej...
Basia na moich ustach,
pocałunek złożyła,
a ja myślę czy będzie,
jeszcze bardziej dziś miła...
Wreszcie kelner podchodzi,
i nachalnie się patrzy,
więc się zwracam do niego,
– poprosimy gazpacho.
W oczy Basi spoglądam,
chyba jeszcze coś chce,
do kelnera krzyknąłem
– że też i chardonnay.
Basia zjadła gazpacho,
ja z nią wino wypiłem,
nałóż Basiu mą kurtkę,
już na dworze jest zimno.
Wychodzimy z kawiarni,
miasto gwiazdy zakrywa,
Basia patrzy tak na mnie,
jakby była szczęśliwa.
Dochodzimy przed ganek
i siadamy na ławie,
Basia szeptem się pyta,
– może wejdziesz na kawę?...
Zaproszenie przyjąłem,
już wchodzimy na górę,
patrzę – ale ma Basia,
bardzo zgrabną figurę.
Zamiast kawy buziaka,
namiętnego dostałem,
Basia znikła w łazience,
ja cierpliwie czekałem.
Czekam, czekam i czekam
i po głowie się drapie,
drzwi sypialni otwieram,
Basia jest...na kanapie.
Więc się zaraz podrywam,
Basia nie mówi nic,
kołdrę z Basi odkrywam,
patrzę a Basia...śpi....
Cała naga, cieplutka,
ja całuję ją czule,
pocałunek ją zbudził,
teraz ona całuje.
Namiętnością porwany
zawirował mi świat,
w delikatnych rumieńcach,
mi oddała swój kwiat.
Naraz słyszę łazienki,
drzwi ktoś szybko otwiera,
tamta Basia przybiegła
i się właśnie rozbiera.
– Mam nadzieję kochanie,
że ci się nie nudziło,
poznaj mą siostrę Kasię,
mówię: bardzo mi miło.
Księżyc w okno zagląda
a na dworze szaruga,
Basia z Kasią na łóżku
a noc jeszcze tak długa...