to nie wiesz że to ono,
stajesz za progiem, nie mówisz nic
i patrzysz zawiedziona.
Do przodu robi wtedy krok,
ty wejście mu zasłaniasz,
zuchwały w nie kierujesz wzrok,
za chwilę je wyganiasz.
Wtedy powoli idzie w dal
i jeszcze się odwraca
odczuwasz w sercu nagły żal
i wołasz je: zawracaj.
Lecz ono znika pośród drzew,
ty biegniesz by je znaleźć
i tylko słychać ptaków śpiew,
szczęścia nie widać wcale.
Strapiona wracasz gdzie twój dom
i słyszysz znów pukanie,
przystojny smutek stoi w drzwiach
ty pytasz czy zostanie.
Wpuściłaś go na wiele dni,
zawładnął tobą całą
i nie pamiętasz już tych chwil
kiedy się uśmiechałaś.
Z oczu nowe płyną łzy,
choć czemu nie rozumiesz
i okrył tobie nawet sny,
już cieszyć się nie umiesz.
Minęły lata gdy do drzwi
ponownie ktoś zastukał
i wtedy naraz smutek znikł,
lecz kto by smutku szukał.
Wychodzisz, patrzysz: Szczęście znów,
stoi jak niegdyś stało
wpuściłaś je ze łzą, bez słów
a ono pozostało.