Czyś dobił do portu
swego życia?
Tułając się po głębinach nieskończonych
zdobywając niecodzienne doświadczenia
doskonałej wolności?
Bez słów trwając
napawając się głosem ciszy. . .
I choć sztormy szaleńcze
obijały się o jego burtę. . .
Z odwagą wspominał w ten czas,
jaki obrać cel.
Odurzonym okiem
spoglądał na niwie, rusałki
i nędznych filistrów
dziwiąc się . . .
Na cóż wszelkie prawdy nieba ?
Gdy przyjaźni brak. . .
Po co nam, te rzeczy wygodne?
Przewyższające zrozumienie. . .
Gdzież w końcu kraina wiecznego chleba ?
Skoro wciąż jesteśmy dziećmi
niedojrzali do tego czym jest
dziś . . .
Więc popłyńmy do księżyca bram!
Gdy tak trudno iść przez życie
kiedy każdy krok i gest
sprawia niewytłumaczelny ból
Trudno, mówi się . . .
skoro smutek i odejścia sól
rozczarowaniem są . . .
Trudno umierać z najdrobnijeszym
oddechem płuc
Choć wydaje się,
że tlen przybliża do życia . . .
Trudno jest . . .
gdzie nie sięgnąć wzrokiem,
widzieć czające się niebezpieczeństwo
potencjalny wróg za rogiem . . .
a z nim rozpaczy łzy diementowe.. .
Lecz nie zapominaj drogi przyjacielu
jaki miłość ma smak !
Nie wyrzucaj z pamięci tych:
uścisków z przytuleniem
uśmiechów z przymróżeniem oczu
wesołości w zaciśniętych dłoniach.
Nie zapominaj!
Że wciąż umiemy przebaczać,
okazywać skruchę . . .
Pamiętaj
ile miłości było i jest
na tym świecie,
objaw człowieczeństwo
najdrobniejszym gestem.
Rozpal tym nadzieje ...