z każdym dniem cząstka mnie umiera
dusza martwa odpłynąwszy z nurtem
rzeki porwistej która życie zabiera
Znika wszelka nadzieja i wiara
staje się człowiek jak wyblakła zjawa
umrzeć za życia będąc jak skała
nic w ten już radością nie pawa
Cóż mi pozostało jak nie śmierć
serce me nie ma dla kogo bić
więc ostrze noża wbijam w pierś
bo nie potrafię w samotności żyć
Nadszedł kres istnienia mej drogi
która otulona w ciemność złowrogą
raniąca ciągle moje obolałe już nogi
uległem w końcu rzucanym pod nie kłodą