co czarne oczy w piołun wciąż ubierasz?
W stary płaszcz tylko stoisz przystrojona,
drzwi obu światów na przelot otwierasz.
Pragniesz owładnąć uczynkiem i słowem,
sama znów szepcząc imię ci nieznane,
zuchwale wznosisz swoją mroczną głowę,
świętość człowieczą targasz, mając za nic.
I już twe zimne dłonie chcą przenikać
przez życia prawość i uczynki wiary,
niespodziewanie kurczysz się i znikasz
i tylko został chłodny oddech, maro.