łzę dziewczęcia zmył słoną,
później tak mocno tulił w ramionach.
Szpetny szept,
trawy wokół rozrywał,
blady świt tańczył wolno i spływał.
Naga mgła,
niosła skądś krople rosy,
wiatr tak wył, jakby o miłość prosił.
Burzy zew,
strzepnął sen z ludzkich powiek,
rzeki nurt i splecione dwie dłonie.