rozkoszną bielą dokoła usłane
a ponad nimi wzniósł się kwiat jaśminu,
ukazał oczy twoje zakochane.
Pobiegłem szukać w nich swego odbicia,
motyle skrzydła kroki rozstawiały,
szept się rozpływał oddechem okryty,
aż się przy tobie wreszcie zatrzymałem.
Trawy jak ciernie, stopy mi raniły,
ręki twej ująć swoją nie umiałem,
błękitne w dali oba morza lśniły
a ja słonymi łzami tylko łkałem.