swawolnej zasłony rozchylając świt,
by nie trwał bez ciebie o chwilę za długo,
by w tańcu niewieścim nie dostrzegł cię nikt.
I dłońmi obejmę w powietrzu wznoszącą
i białych falbanek z mgławicy i gwiazd,
i patrzył będę na ciebie bez końca,
chłonął oczami jaśminowy blask.
Aż usta ukażą ciche zaproszenie,
bezwolne a błogie, delikatne:tak,
musnąć je dla mnie skrytym jest marzeniem
i pocałunku poczuć słodki smak.
Na skrzydłach niesiony ulegnę pieszczocie,
obudzę ocean by we mnie już trwał,
zanurzę się w drżącej po brzegi rozkoszy
a wiatr na srebrzystej harfie będzie grał.