Kolejna łza spływa po policzku
Lecz wolałby już go nie widzieć
Będąc więzniem swego umysłu
Myśli jego przepełnione smutkiem
Nie wie co znaczy być kochanym
Jedyny widok to rodziców kłótnie
Co dnia próbuje więz ich naprawić
Waleczny jak lew ten mały smyk
Nawet w obliczu takiej tragedii
Wciąż identycznie mijają mu dni
W modlitwie o zmianę scenerii
Pisze słowami przerywam ciszę
Dzieciństwo pozbawiło skrzydeł
Odmieniło me ziemskie życie
Do dziś wszystko widzę i słyszę
Jestem bogatszy o to przeżycie
Nikomu takiego losu nie życzę
Ale apeluje jako prosty człowiek
Wierzcie w Boże możliwości
Kochajcie mimo okoliczności
Nadzieja niech w sercu gości
A moc tych trzech cnót boskich
Nada życiu posmak słodkości