nie smutki w kieliszku
bo tak głęboki nie istnieje
ale siebie samego w Tobie
nie wypłynę na powierzchnię
zanim najpierw nie utonę
W tsunami łez
na mym gniewnym oceanie
siódmy rok już trwa
moje poszukiwanie
nie ma lądu
choć go widziałem
fala jednak zmyła mnie
zdryfowałem
Kolejne wiosny bez powietrza
w mej butli tlenowej
coraz go mniej
nie o życiu pod respiratorem
śniłem w nocy
marzyłem w dzień
Próbowałem utopić
Ciebie we mnie
zawsze wypływasz
teraz już wiem
że zamiast próbować
ja muszę pływać
na mojej tratwie
rozbitek, który nigdy
nie będzie mieć łatwiej