ubrana w łagodne deszcze,
przynieś wspomnienia niewinne,
tęsknoty westchnienia pierwsze.
I szepty co w obietnicy
szumią jak tamte ruczaje
okryj pieszczotą leniwą
i błądźmy dalej i dalej.
Tam sny z wiecznością się łączą,
tu dłonie w namiętnym uścisku,
wiatr, tęcza, pola i łąki,
mgły ciepłe z harfy srebrzystej.
Takich nas ranek zastanie,
chłodny liliami pachnący,
nagą miłością usłany
i gęstym powietrzem drżący.