na oścież<br />
trzasnęły drzwi o futryny bukowego domu<br />
tam się gdzie rozsiadłem<br />
rozczochrany<br />
w swej siwiźnie<br />
wsparty o bezład słów i epitetów<br />
wsparty o bezwład słów i epitetów<br />
<br />
otwarłem nową epokę skamienienia<br />
na stary i starszy już czas mój i nie mój<br />
otumaniłem wątły i tak świat już<br />
barwą spełniającej się jesieni i więcej<br />
wziąłem pióro<br />
jak szczudła<br />
jak skrzydła czarnych aniołów<br />
jak świt <br />
jak nic<br />
jak jasna cholera<br />
z tym pisaniem<br />