o dniach ciemnych bez cienia i dna<br />
i ptaki co w górach mieszkają<br />
mówią że śmierć w kości tam gra<br />
<br />
kwiatów tam nie ma badyl krzywo rośnie<br />
nad łąkami popiół dym i wiatr<br />
nad plugawą rzeką jak po moście<br />
idzie tysiąc wojen tysiąc krwawych lat<br />
<br />
ludzie tak nie mówią bo nie ma języków<br />
rąk i nóg tez ludziom brak<br />
krzywym wzrokiem wśród bezmownych krzyków<br />
ludzie lepią serca rozsypane w mak<br />
<br />
prorok darmo woła wzroku tez mu brak<br />
nadziei tu już nie ma wrogiem bratu brat<br />
kolor czerwony kolor krwi przemył ziemię tak że wokoło może krwi morza szmat<br />
<br />
koniec niczym złodziej bierze ostry nóż<br />
rozcina wpół człowieka bierze puste dzbany<br />
plecie koronę to chyba wieniec z róż<br />
na człowieka grób wieniec ten jest tkany<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
oto nadchodzi sędzia człowieka jest on brat<br />
wśród nieba siarki pełen możności<br />
przeliczy ludziom setki krwawych lat<br />
odda piekłu bądź odda wieczności<br />
<br />
módl się więc bracie padnij na kolana<br />
przed Bogiem napełniaj swe dzbany<br />
on śmierć odwróci wieczność będzie dana<br />
więc módl się mój bracie kochany.<br />
<br />
Grudzień 1997.<br />