bladym od szronu i krą całym zbroczon<br />
po dniach ciemnych suche powieki<br />
zroszone płaczą w biel duszy nocą<br />
<br />
ty bierzesz mnie cicho słodkim słów cieniem <br />
w rozpięty płaszcz wtulasz mnie skrycie<br />
bym czasem nie płoszył ptaka swym drżeniem<br />
bym nie tulił zjaw pęki przed głodnym mym światem <br />
<br />
delikatnym słów deszczem żałość mą usypiasz<br />
drzemię tak długo nim świt klęknie w pacierz<br />
potem powieką zmrużoną jasność swą witasz <br />
potem uciekam i zbroję się w pancerz<br />
<br />
przystępuję do ciebie rycerz w boju spierzchły <br />
osnute legendą czyny mogą spać <br />
rozcinam mieczem pióra marmur świata grzeszny <br />
rozrywam twardą zbroję byś mogła z niej brać<br />