ozdabiają nas niczym kolia
świecąca swoim fałszywym blaskiem
wydobywającym się spod warstwy brudu
tak naprawdę nosimy naszyjniki
wytworzone z własnych łez
szlifowane każdego dnia
i wypalane w piecach wnętrz
zakładamy na głowę koronę dumy
która z czasem zaczyna tak ciążyć
że z próżnych wysokości
wbijamy się pod powierzchnię ziemi
ubieramy wciąż ten sam płaszcz
lecz usilnie chcemy załatać w nim dziury
przywrócić go do dawnego stanu
jednak na pewne ubytki brak materiału
przeto wolę chodzić nago
na swej piersi wyryć prawdę
o mnie samym, lecz i o was
i nie chować się pod maską