w wieczności zaglądam paszcze
zamykam oczy
i widzę chmury ponad miastem
nie do końca piękny jest ten świat
od wieków ktoś wciąż prawo łamie
nie dla mnie te zmartwienia
nie zobaczysz mnie w pierwszym rzędzie
wśród zbyt ambitnych
nie zobaczysz mnie też
wśród ruchomych posągów
zmierzających na rzeź bez prawa do własnego zdania,
siedzę przy barze, popijam małego scotcha
szyderczy uśmiech nie schodzi mi z czerwonych policzków,
mówią, że dzień kończy się
równo z zachodem słońca,
a ja otwieram kolejne piwo...