a gwiazda rozpada się w konwulsjach
niebawem poczujesz promienie pełni
by w tych objęciach w sen się zanurzyć
zbliżasz się bowiem miarowym krokiem
lecz wciąż przystajesz, głowę odwracasz
chciałabyś zabrać ze sobą na drogę
tych kilka płyt, podarte spodnie
smak pocałunków, pokazy slajdów
bo żal zostawiać tak wiele lat
po lewej stronie pewnie poznajesz
spotkałaś go kiedyś na głównym peronie
niesie ten kielich we wciąż brudnych dłoniach
tam był on pusty, lecz pełny słów
a tutaj mieni się jak Graal z legendy
on też się odwraca, czegoś mu żal
zimowej pary i nocy na ławce
taniego wina z delikatesów
swej gęstej flegmy i brudu na ciele
on jednak wie, że to było jego
więc lepiej mieć już tutaj coś
niż wejść na tę drogę właśnie bez tego…