tak przystanie jakoby bezbronny,
tu w salonie, na blacie, ekranie
i na róży wyniosłej i wonnej.
Ty go zdepczesz w imieniu czystości,
brudną myślą jak płomień zatruty
już nie będzie prędko twym gościem
a odejdzie po cichu i w smutku.
Spotka dziecię co ujmie go w dłonie,
jak biedronkę na słońce wyniesie,
a o tobie wiesz przecież zapomni
aż go wiara na powrót przyniesie.