oszpeciłem malowniczych myśli moc.
Ten ktoś, co wydawał się wszystkim
leży obok i oddala się w noc.
Ileż jeszcze będę musiał rozbłysnąć
by zaślepić pogardy gruby koc.
Boje się że nie wytrzymam,
że pochwycę stali pęk,
że nim kroku jaźń dotrzyma,
syknie dartych ubrań szew!
Trzęsę się nad sobą biednie,
że powiję diablą pieśń,
że ta do cna zła dziewczyna,
pościel bieli splami krew!