w pszenicznych kłosach dzisiaj stoję,
westchnień tęsknoty nie policzę,
piórem nie ujmę ciepła dłoni.
Bladych poranków nie pamiętam,
wiem, może wcale ich nie było,
lecz pachnie bluzka i sukienka
tak delikatnie i tak miło.
I nawet gdy otworzę oczy,
widzę jak biegniesz z drugiej strony,
obraz tak cudny ten, uroczy,
czekam, wciąż czekam rozmarzony.