księżyc nie ogarnie go myślą swą
Na ulicach zmroku czai się zło
księżyc nie pożegnał się z nadzieją swą
I róże spadły z nieba
skąd one biorą się no skąd?
Chłodzić będą nasze serca
tak jak śnieg stopniałych marzeń
Zmagam się z siłą wiatru
nie wiem gdzie wschód a gdzie zachód ?
Latarnia na brzegu błyska
prowadzi gdzie przystań bliska
Słyszę te strzały armatnie
widzę pył i dym na brzegu
Salwa kolejna zyski dodatnie
wilkołak przedziera się do celu
O dziki wietrze gdzie niesiesz mnie ?
Złamałeś żagle chcesz zdobyć mnie !
Me oczy jak słońce i księżyc
ciało jak kanion skalny trwa
Czuję wiatr dziki mych przodków
te szepty i płacz po zmroku
Okrzyki śmiertelnego przerażenia
kołyszą mą łodzią przebaczenia
Spłynęły prośby do rzeki
nieskończonej wody życia
I dąb wyrósł z korzenia
Matką jego była ziemia
był ostry jak poroże jelenia
zgubiłem drogę do domu
w ulicach mroku dziś
"Duchy zgromadziły się w kruchym
jak skorupka umyśle dziecka...."
Czuję wiatr dziki mych przodków
te szepty i płacz po zmroku
Westerplatte nie poddało się
więc chwytam za ster Hej !