liście spadły z drzew by pozostały nagie
wiatr naciera na mnie
i ciśnienie jakieś dziwne całkiem.
Po prawej ulica, szmer kół na asfalcie,
trąby klaksonów natarczywie wbijają się w ucho aż swędzi
jakiś kierowca krzyczy i zdziera gardziel ...
Na Polach Mokotowskich widzę
małego Jezusa i Marię,
szli trzymając się za ręce.
Maria jak zawsze opieką oplotła jego serce
wygląda na 25-cio latkę, całkiem zgrabnie
szła po chodniku.
Ma na sobie szary płaszcz za kolana
pewnie kupiła w jakiejś galerii na Śródmieściu bo widziałem taki ostatnio na wystawie. .
Uśmiech radosny miała,
włosy koloru kasztanowego kasztana
widać macierzyński urlop popłaca.
W drodze do domu zajdą jeszcze do Galerii Mokotów
bo to po drodze, mały będzie płakał przed wystawowym samochodem . . .
(Może lepiej na Marka poczekać jak już z pracy wróci? posiedzi chwilę z małym a ja wyskoczę na 5 minut . . .)
Jezus opatulony w kombinezonik narciarza jednoczęściowy, ganiał właśnie ptaka
i teraz zbiera patyki na chodniku już trochę zmęczony. Dzisiaj nie będzie dokazywać, i pójdzie smacznie spać.
Mam taką nadzieję,
że w przyszłości doceni
jej oddanie i poświęcenie
choć łatwo zejść na psy.
Józef w pracy
zarabia na rodziny utrzymanie . . .
Pewnie siedzi w urzędzie,
i liczy minuty z przejęciem
musi brać też nadgodziny, bo jak inaczej?
Czy mi przyszło być Józefem ?
Nie w porę, bez przygotowania
Bezpotomnym cieślą słów pozostanę . . .
Na Polach Mokotowskich widzę
Baśkę kasjerkę supermarketu
dzisiaj w kurteczce skórzanej
pewnie po wypłacie. Idzie na drugą zmianę
bo biegnie szybko patrząc pod nogi.
Nie poznała mnie, mego wyrazu mej trwogi . .
Na polach Mokotowskich multum ścieżek
w trawniku wydeptanych,
kilka strategicznie rozmieszczonych wierzb, dębów i zwierzeń miłosnych na ławce. . .
Tam spocznie starzec zmęczony, który podpiera się na jesionowej lasce.
Na emeryturze widać, bo siedzi znużony tak co dzień z rana już o dziewiątej . .
Pośród kasztanów między którymi przelatują kruki, gawrony, wróble a nawet sójki kołują, to zniżają swój lot i śpiewu samochodów, który wtóruje i zachęca do mieszkania w tym pełnym spalin Syrenim mieście.
Daleko stąd do jego rodzimej wioski, (ahh te wspomnienia ! Na sianku brałem Kasię, a teraz ona odeszła, szkoda, że na starość nie przenieśliśmy się tam . . . Ale jak dobrze, że dzieci nasze już samodzielne i takie odpowiedzialne,
Marek ma już synka a ta jego żona taka smukła i jest na czym wzrok zawiesić. Mogę jeszcze z nimi pogadać bo jak by sam został ... ech lepiej nie myśleć o tym).
Machnął ręką przed nosem odpędzając złe myśli. tak siedział i mówił do siebie starzec-powstaniec.
Nie dla mnie kult miasta
na Polach Mokotowskich,
gdzie cmentarz żołnierzy radzieckich
i gmach Narodowej Biblioteki . . .