innym razem stoję w bramie
gdzieś na skraju kamienicy
chowam w sercu swoje znamię
patrzę wciąż na zakochanych
którzy idą gdzieś aleją
w głębi chowam swoje rany
w sercu żegnam się z nadzieją
jestem tutaj sam dla siebie
w mym teatrze zjaw i cieni
nikt niczego o mnie nie wie
i to nigdy się nie zmieni
sam na sam ze swoim żalem
z tą chorobą która zżera
muszę pchać ten wózek dalej
mimo bólu co doskwiera