strażniczki zażarte,
raz z liści szelestem,
to ze łzą otartą
stajecie pośród mchów
i obok ruczajów,
nierozkwitniętych bzów,
zapomnianych gajów.
Tam wznosicie miecz,
srebrny, niewidzialny,
odganiacie precz
butnych, złych, zachłannych.
Wy boginki leśne
we śnie zaskoczone,
umieracie jeszcze
w las swój zapatrzone.
A z czary polany
z trzecim sowim krzykiem,
mokre darowanym
powracacie życiem.
Wy boginki leśne.