obie połówki biją nierówno
jak dwa parafialne dzwony
lub skrzypiące na przemian huśtawki
twoja lawa zastygła na zboczach wulkanu
a ja byłem wówczas w Pompejach
czekałem na pochłonięcie
jednak pokryłem się popiołem
kurzem codzienności
który starłaś jednym ruchem dłoni
wprost na szufelkę zapomnienia
nasze serce dostało zawału
nie pomogły liczne reanimacje
teraz żyjemy bez niego
bez czucia i oddechu
z zegarem w swej piersi
czekając aż wybije godzinę
odrodzenia