napatrzeć się w oczy
zupełnie na zapas
i widzieć je ciągle
jak lampy w ciemności
lub przenieść głębokie objęcia
przez próg nowego tygodnia
wówczas nie pisałbym tego wiersza
piórem umaczanyn
w czerni twych oczu
raczej wyciągałbym na wierzch
każdego wieczoru
to co zdołałem upchnąć z ciebie
w podświadome szuflady
i delektował tym wszystkim
jak najsłodszym jabłkiem
nadal nie wiedząc o robaku w środku
tak się jednak nie da
a ja bardzo chciałbym zapomnieć
twoją twarz z dnia dzisiejszego...