zgniła śliska ryba
z wczorajszego bazaru
już kolejna wiosna
a tam złote liście lecące z drzew
tylko za moim oknem
życie ucieka przez palce
zimna poranna woda z kranu
uprzytamnia to boleśnie
gdy odbija się echem w kanalizacji
jak moja czkawka z dawnych lat
dni uciekają jak winny
a ja nie próbuję gonić złodzieja
bo mi przecież nic nie ukradł
siadam w ten sam fotel
i piszę swój horoskop na jutro
nie potrzebując gwiazd na niebie
by wiedzieć jak nigdy
że chyba nie wejdę w swoje millenium
a jeśli już to tak
jak stąpam po ulicy-cicho i samotnie
wszak życie uciekło
tym razem tuż obok