upadkiem jawy
rozkwita jak mała gałązka bzu
i rosą tuli się do trawy
twój pocałunek jak przeszłość oddalony
horyzont trwale odepchnięty
przyglądam się mu zza zasłony
w powietrzu czuję oddech mięty
już nie pamiętam jego smaku
usta mam nieczułe
lecz wciąż w nim widzę czerwień maków
ale już tylko przez bibułę