jak cienie
znikające w jakiejś bramie
nim zdążysz wymacać ich kontury
znikną same
spalamy się wspólnym papierosem w ustach
paczka pusta
rdza kapie nam na myśli
zatrzymuje nasz mechanizm
czekają byśmy przyszli
całkiem sami
już prochy wędrują po świecie
wiatr je zmiecie
nie znajdą się w podróży
po różnych stronach szyby
lecz cisza jest po burzy
prawdziwa - nie na niby